Szukaj na tym blogu

niedziela, 24 marca 2019

Dlaczego nie wierzę w fizykę Einsteina

Bo zbudowałem ją zupełnie inaczej. - napisałem 12 lat temu. Czyli to stara notka.
 
To znaczy otrzymałem wzory jego STW w zupełnie inny sposób i ten inny sposób upoważnia mnie do innych, niż Einsteina, wniosków.

     Einstein postąpił podobnie, bo gdy innym sposobem niż Fitzgerald uzyskał znany już wtedy wzór na skrócenie Fitzgeralda (na kontrakcje długości), oraz inaczej niż Larmor uzyskał wzory na transformacje Larmora (obecnie zwaną transformacją Lorentza), i wzory Lorentza na dylatacje czasu, to wyciągnął zupełnie inne wnioski niż Fitzgerald, Larmor i Lorentz, i to krańcowo inne, bo przeciwne. Bo te wzory u Fitzgeralda, Larmora i Lorentza wynikły z ich teorii eteru, wobec czego potwierdzały jego istnienie, a te same wzory u Einsteina świadczą - wg Einsteina - o nie istnieniu eteru. A przynajmniej o braku potrzeby eteru. - A ja te wzory otrzymałem jeszcze inaczej. Też zupełnie inaczej. I mimo że mnie, podobnie jak Einsteinowi, do wyprowadzenia jego wzorów nie był potrzebny eter, to jednak nie wątpię w jego istnienie. To znaczy w istnienie materialnej próżni. Więcej - próżnia pozwala na sensowną, logiczną i „mechaniczną” interpretację wzorów Einsteina. Jednym słowem na ich interpretację euklidesową, całkowicie wyobrażalną i zgodną ze zdrowym rozsądkiem.
     Sukces Einsteina polega na tym, że wyprowadził wszystkie te wzory jednym ciągiem, w ramach jednej teorii, jako konsekwencje z mniej więcej jednych założeń. - Ale wydaje mi się, że tak samo otrzymał je Lorentz, bo też w swej jednej teorii elektronowej budowy materii. I na pewno tak samo uzyskałem je ja, bo w mojej euklidesowej teorii galileuszowskich echolokalizacji, której STW Einsteina jest zaledwie częścią, którą wyróżniłem spośród innych nazwą paraecholokalizacji eRT. Bo STW Einsteina nie jest, jak się Einsteinowi zdawało, relatywistyczną teorią echolokalizacji - u mnie jest ona  euklidesową kombinacją dwóch galileuszowskich echolokalizacji, mianowicie eR i eT.

       A czyja interpretacja jest lepsza?

       Wystarczy popatrzeć na moją i Einsteina interpretacje słynnego wzoru
E = mc2.
E =

znane wzory Einsteina (relatywistyczne)
E =
do roku 1986 nieznany wzór mój - „spoczynkowy”
czyli klasyczny, a nawet lepszy.

    - Czyj wzór ładniejszy?

A wyjaśniam - z największym naciskiem - że wszystkie te wzory liczą tę samą energię. Prawie identyczną wartość. - Prawie, bo mój wzór rozróżnia zbliżanie i oddalanie.
W powyższym:
K = 1 + βT     współczynnik Dopplera - Einsteina i mój,
                       ale u Einsteina K jest pierwiastkiem z ilorazu  (1+βR) / (1-βR).
βR      relatywistyczna prędkość Einsteina

VT     moja prędkość "spoczynkowa" - także ruchomych obiektów.
Trochę więcej o energii napisałem w mojej WWW.

       Ktoś może powiedzieć: No dobra, innym sposobem zbudowałeś STW Einsteina, czyli inaczej wyprowadziłeś wzory na jego relatywistyczne paradoksy, ale sam twierdzisz, że ich miarą jest stosunek wartości relatywistycznej, liczonej Einsteina wzorem eR, i wartości spoczynkowej, liczonej twoim wzorem eT. No to zgoda, wymyśliłeś wzory echolokalizujące wartości spoczynkowe, których Einstein nie znał, gratuluję, ale reszta, czyli wzory na paradoksy, wyszły ci, dzięki temu, już same.
       Ale ja inaczej, bo konsekwentnie tą moją euklidesową metodą, wyprowadziłem także wzory na niezmienniki i transformacje Lorentza, oraz na sumę Einsteina, co podważa obowiązujący pogląd, że świat opisany przez SWT Einsteina jest pseudoeuklidesowy.
       I nie tylko to, zrobiłem dużo więcej. A wszystko euklidesowo, po galileuszowsko-newtonowsku. Czyli to na pewno jest nowa fizyka. Nowy pogląd na świat.
    piątek, 11 maja 2007, fg2002

PS. - Najważniejsze wzory, które Einstein wydedukował z niczego, poprzednicy wyprowadzili z różnych mechanicznych modeli eterów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Renormalizować trzeba tylko błędną teorię.
Renormalizacja nie naprawia teorii ale fałszuje jej wyniki
- tak "by wszystko się zgadzało".